26.01.2018
CZY DZIŚ SĄ POTRZEBNI FOTOGRAFOWIE? I CZY WEDDING UNPLUGGED MA SZANSE ZAISTNIEĆ W POLSCE?
O wartości fotografii słów kilka
Pamiętacie te czasy, kiedy podczas rodzinnych spotkań wyciągało się świeżo wywołane zdjęcia z wakacji, imprez czy te z dnia codziennego? Kończyły się wtedy inne tematy, a odbitki krążyły podawane z rąk do rąk, niczym na taśmie produkcyjnej, by za jakiś czas wylądować za „folijką” wsunięte do albumu.
Czy dziś naprawdę jesteśmy skazani na dzielenie się wspomnieniami na facebookowych wallach? Bez historii, bez komentarza autora, bez opowieści i bez kubka dobrej kawy czy herbaty?
Ze znajomymi z branży śmiejemy się, że aby zostać fotografem wystarczy kupić lustrzankę i na Facebooku założyć fanpage, koniecznie o nazwie stworzonej według schematu: imię, nazwisko i koniecznie dopisek „photography” 🙂. Bo w dzisiejszych czasach każdy jest fotografem.
Producenci (nie tylko aparatów) prześcigają się, by wyposażać swoje sprzęty w coraz to więcej megapikseli (które notabene nie zawsze przekładają się na lepsze zdjęcia) i innych szmerów-bajerów. A wszystko po to, by umożliwić powstawanie jeszcze wspanialszych zdjęć w jeszcze większej liczbie. I tu dochodzimy do sedna problemu…
Więcej, więcej, więcej… Quo Vadis Domine?
Na instagramie, wedługg Internet Live Stats, w każdej sekundzie wrzucanych jest 827 zdjęć, co daje ok. 50,000 zdjęć w minutę i 71,5 mln zdjęć na dobę ! Ta liczba powstających zdjęć jest nie do ogarnięcia!
Znacie na pewno z życia codziennego taką sytuację:
Znajomy opowiadając o jakimś wydarzeniu, w którym uczestniczył, wyciąga telefon, by pokazać Wam zdjęcia, które wtedy zrobił. Kątem oka widać folder z fotografiami zawierający ok. 4000 plików. Jedno przesunięcie kciuka, drugie, trzecie… „Kurczę, gdzieś to tu miałem…”. Zauważasz też, że w większości przypadków ta galeria składa się z ciągów 4-6 praktycznie identycznych zdjęć. Ciekawe czemu?
Zrób jeszcze jedno „gdyby nie wyszło”/tak na wszelki wypadek
Przecież teraz to nic nie kosztuje! „Na tym Helenka zamknęła oczko! A to jakieś poruszone! Nieee… na tym wyszedłem niekorzystnie…”. Klik, klik, klik, klik…. klik,klik, klik…
I tak mija tygodniowy okres wakacji na Tureckiej Riwierze, a pan Kowalski przywozi 2787 zdjęć! „Oh jaki zrobimy piękny album” – mówi do żony, zgrywając karty z aparatu. Po 3 godzinach siedzenia przed komputerem stwierdza, że po przebraniu zdjęć w folderze „Wakacje życia” nadal znajduje się tam aż 2000 fotografii. Zmęczony zostawia to „na kiedyś”. Dopiero po kilku miesiącach następuje ten magiczny czas. Pan Henryk ponownie zasiada do komputera, bo przecież trzeba w końcu zrobić jakiś album z tych wakacji. Może warto wywołać odbitki, a nawet wydrukować jakiś landszafcik, by powiesić go w salonie nad kominkiem. Pan Henryk otwiera więc folder ze zdjęciami, a tam… 40 innych podfolderów. Urodziny Helenki – 421 zdjęć, wycieczka w Tatry 335 zdjęć, pierwsze dni Maciusia 1381 zdjęć…
Znamy to? Ja ze swojej 30 dniowej podróży do Tajlandi i Kambodży przywiozłem ok 3500 zdjęć, z których finalnie zostawiłem ok. 300-350 ujęć. Reszta poszła w kosz.
KOSZ! DELETE ! REMOVE! AMEN! FORMAT C…
FORMAT C? nie… Format C to akurat zły pomysł. W każdym razie… Wiecie co najczęściej słyszę, gdy obserwuję innych ludzi przy selekcji zdjęć?
„A nie kasuj bo szkoda….” nosz kur….ka wodna! Przejdźmy wspólnie pewien prosty proces myślowy:
Po co robimy zdjęcia? –> żeby mieć pamiątkę / móc powspominać –> aby powspominać musimy do zdjęć wrócić –>aby do nich wrócić, musi ich być mniej niż 10.000
Prawda, że proste?
Wedding unplugged – marzenie każdego fotografa ślubnego
Fotografia mocno zmieniła swój cel – dawniej fotografowano na pamiątkę i by uwiecznić coś w pamięci. Teraz – by jak najszybciej, tu i teraz, pochwalić się uczestnictwem w jakimś wydarzeniu.
O to by „przeżywać” chwile apelują nie tylko fotografowie, ale coraz częściej gwiazdy estrady podczas koncertów. W 90% nie wrócimy do tych nagrań wykonanych trzęsącym się telefonem, który i tak w trudnych warunkach oświetleniowych nie poradzi sobie z zarejestrowaniem obrazu tak, jak widzi to ludzkie oko. Przez to nie mamy ani godnego ponownego obejrzenia materiału foto-wideo, ani wspomnień.
Pewnie zastanawiacie się pomału do czego zmierzam. Wiecie czym jest wesele „unplugged”? To wesele, na którym gości obowiązuje zakaz fotografowania, a nawet wyciągania telefonów.
Jak to się ma w kontekście reportażu ślubnego? Coraz częściej zamiast fotografować emocje na twarzach gości (na przykład podczas krojenia tortu weselnego czy podczas przysięgi), widzimy rzeszę osób z wyciągniętymi dłońmi dzierżącymi telefon komórkowy, tablet czy aparat. Nie ma wzruszeń, salw śmiechu – są za to skupione na klikaniu twarze.
Jeśli chcielibyście uniknąć takich sytuacji, możecie w delikatny sposób zasugerować swoim gościom, by na czas Waszego ślubu odłożyli na chwilę telefony i aparaty. Jak to zrobić? Umieszczając odpowiedni tekst na zaproszeniach ślubnych czy informując swoich gości o tym, by podczas ślubu nie używali aparatów, a przeżywali tę chwilę wspólnie z Wami. Widziałem także tabliczki umieszczane w miejscu ceremonii/wesela delikatnie informujące, że jest to strefa bez telefonów. Inspiracji jak zorganizować własne wedding unplugged możecie poszukać choćby tutaj.
Wyścigi po dobre ujęcie
Cóż fotograf może zrobić w takiej sytuacji? Dobrą minę do złej gry i spróbować pokazać tę sytuację w zabawnym świetle. Bo oczywiście bywają sytuacje, gdzie selfie czy robienie zdjęć przez gości może nadać humorystycznego kontekstu w reportażu. Zastanawiamy się jednak czy ma to sens, skoro widzimy takie sytuacje na każdym weselu? Czy nadal jest to śmieszne? Raczej myślimy sobie wtedy: „Co ja tu robię? Czy na pewno jestem potrzebny?”. A jeśli jestem, to dlaczego muszę czasem walczyć z gośćmi o dogodne miejsce do zrobienia zdjęcia? Czy nikt nie widzi, że nie tylko odchodzi się w ten sposób od wspólnego przeżywania chwil z parą młodą, ale jeszcze się im czasem szkodzi – bo znam niejedną historię o gościach, co popsuli najpiękniejsze ujęcia biegając z telefonem za parą.
Gościu – nie zachowuj się jak oni
Po 8 sezonach fotografowania ślubów stworzyliśmy charakterystykę fotografujących gości. Wygląda ona tak:
◦ ciocia z Ipadem – „Ja tak tylko, żeby na już było, szwagierce w Ameryce pokazać…”,
◦ kuzyn „w prezencie” – „Też pasjonuję się fotografią i postanowiłem, że zrobię młodym dodatkowy prezent” – czyt. będę miał pretekst, żeby mniej dać do koperty 😉
◦ wujek „megaloman” – pręży się z najnowszym (i największym) modelem aparatu, fotografuje w trybie „zielonego kwadracika” i z politowaniem patrzy na mojego małego bezlusterkowca,
◦ koleżanka „papuga” – „ja sobie tak za panem stanę, bo skoro pan w tym miejscu robi to znaczy, że tu muszą dobre zdjęcia wychodzić…”.
Czy istnieje złoty środek? Myślę, że tak. Wystarczy zachować umiar. Grupa znajomych ma ochotę strzelić sobie selfie przy stoliku? Śmiało! Ktoś chce wysłać rodzinie zdjęcie, że świetnie bawią się na weselu? Proszę bardzo! Natomiast w tych kulminacyjnych i ważnych momentach zostawmy aparaty fotograficzne w kieszeni i skupmy się na tym co się dzieje, by przeżywać i być z parą młodą na 100% w tych chwilach.
W bardzo zabawny i lekko szyderczy sposób do tematu podeszli twórcy portalu Your Perfect Wedding Photographer tworząc taki oto film:
A jakie są Wasze przemyślenia na ten temat? Jesteśmy bardzo ciekawi Waszego zdania !
Na koniec, dla tych, którzy wytrwali – mały bonus. Jeśli wejdziesz na nasz fanpage i udostępnisz z niego powyższy artykuł, w zamian będziesz mógł/mogła przesłać nam do przeselekcjonowania 500 zdjęć (oferta nie dotyczy zdjęć komercyjnych, takich jak reportaż ślubny, komunia, sesja ślubna, itp. 😉).
To co? Są jacyś chętni?
Tomek
Dobry materiał, wygląda, że mocno w punkt! :-)
18:26 7 lutego, 2018
Jasiek
Oby więcej powstawało tego typu artykułów, bardzo się cieszę że uświadamiacie i edukujecie !! Pozdrówki
00:00 8 lutego, 2018
Iza Górska
Ciekawy wpis, jestem za weselami unplugged z całego serca!!
16:34 8 lutego, 2018
Adam Gzyl
Dobrze napisane! Ciekawe kto takim lekkim piórem u Was włada? :) Dużo prawdy w tym co czytam... Let's make photographs great again!
08:06 9 lutego, 2018
Agata
Poproszę więcej takich wpisów :D Mnie się ten trend "bycia obecnym", zwłaszcza podczas ceremonii, bardzo podoba. Trzymam kciuki zeby stał się coraz bardziej powszechny.
20:08 12 lutego, 2018
Szymon Olma
Więcej takich tekstów, więcej edukacji w takich kwestiach poproszę :)
22:59 12 lutego, 2018
Anna i Piotr Dziwak
Jest to tak do bólu prawdziwe. Problem widać na kazdym kroku - na weselach , koncertach czy nawet w kinie. Przecież w ten sposób nie mamy co wspominać bo widzieliśmy to tylko przez ekran telefonu/aparatu
20:47 22 lutego, 2018
Jakub Nowotyński
Bardzo potrzebny tekst, uczulam na to moje pary
22:11 6 marca, 2018
Kinga
Amen!
10:09 7 marca, 2018
DreamEye Studio
Dobrze napisane!
21:47 5 maja, 2018
Tomek - Poznań
Dobrze napisane. Jeżeli chodzi o śluby, to my możemy sobie mówić swoje, a goście i tak swoje. Dużą rolę tutaj odgrywa para młoda i jej świadomość. Trzeba edukować ;)
12:39 14 maja, 2018
Marcin / Inne Studio
Bardzo się zgadzam! :-)
22:09 24 maja, 2018