06.05.2014

Wiola i Tomek – góralskie wesele

plener-slubny-w-tatrach-6Nie bardzo wiem jak zacząć opis tej historii, bo strasznie dużo myśli, słów i emocji wkrada się do mojej głowy. A pomyśleć, że niewiele brakło a tego wszystkiego mógłbym nie doświadczyć, bo termin, który wybrała Wiola z Tomkiem miałem już zarezerwowany. Pół roku później siedząc w schronisku w „piątce” dowiedziałem się, że gdy Wiola usłyszała, że termin jest zajęty powiedziała ” Kurde Tomek. No my musimy mieć Lmfoto, choćby skały s**** ….” 😀  I choć chciałem – to nie mogłem 🙂 Ale dobrzy ludzie (a Wiola i Tomek do takich należą) generują dobrą karmę, a dobra karma jak wiadomo wraca 🙂 Tak się stało, że termin mi się zwolnił, ponieważ moja dotychczasowa para postanowiła przenieść datę swojego ślubu na następny rok. I tak oto zaczęła się nasza historia, szybko podpisana umowa drogą pocztową – a zobaczyliśmy się pierwszy raz dopiero w dniu ich ślubu 🙂

A dla mnie był to reportaż pod wieloma względami bardzo specyficzny. Ilość emocji była odwrotnie proporcjonalna do liczby gości – a pod tym względem był to mój rekord bo było to raptem 30 osób. Myślę sobie: „Umówiliśmy się na bardzo dużą liczbę zdjęć w pakiecie. Jakim cudem zrobię materiał na 350 zdjęć jak na tym weselu będzie 30 osób??” Po reportażu wiedziałem jednak że zdjęć finalnie będzie zdecydowanie więcej a przed nami jeszcze przecież plener w Dolinie Pięciu Stawów. Nie przeszkadzał fakt, że pogoda nie rozpieszczała i zaplanowany początkowo ślub w Dolinie Chochołowskiej ze względów pogodowych musiał być przeniesiony. Nie przeszkadzał też fakt, że na całym reportażu a zwłaszcza w tak niskiej, drewnianej, niewielkiej karczmie było ze mną jeszcze 2 video-operatorów (swoją drogą bardzo dobrze współpracujących i miłych 😉 ). Po prostu się działo… ilość uśmiechów, łez, wzruszeń i dobrej energii na pewno pobił kolejny mój reportażowy rekord.

Ich marzeniem odnośnie pleneru ślubnego była oczywiście sesja zdjęciowa w Tatrach. I choć Wiola z Tomkiem już pół roku wcześniej zarezerwowali nam nocleg w Dolinie Pięciu Stawów pogoda była mocno niesprzyjająca. Początkowo mieliśmy być od wt-czw, finalnie jednak lekko zmodyfikowaliśmy te plany i doszedłem do nich dopiero w czwartek wieczór. Stęskniony za górami, pomyślałem, że wybiorę dłuższą drogę przez „świstówkę” i szło by się przyjemnie, gdyby nie fakt że w połowie drogi do Morskiego Oka rozpoczęła się konkretna ulewa, która towarzyszyła mi do samego schroniska, gdzie czekał Tomek z Wiolą no i jeszcze ich rozgrzewacz no i pogaduchy zdecydowanie zbyt długie, żeby wstać o 7 rano w pełni wypoczętym 🙂

Pobudka o 7 rano, rzut okiem przez okno i stres…. za oknem widoczność na 5m – wszystko we mgle. Ok, krótka drzemka, śniadanie. O 9 coś zaczyna się przejaśniać, ale to nadal nie jest widok na Dolinę Pięciu Stawów. Gdy zebraliśmy się o 9:40 do wyjścia ostatnie mgły unosiły się do góry. Mówiłem już, że dobra karma robi dobrą karmę? 😉 I choć było na początku stresująco – to w rezultacie trafiliśmy warunki idealne, z błękitnym niebem, chmurkami. Opisałem się tyle, że nie wiem czy ktoś będzie w stanie przez to przebrnąć, ale ta historia zasługiwała na opis od A do Z. Wiolu, Tomku praca z Wami to była bardzo duża przyjemność 🙂 Nie tylko wzbogacająca nasze portfolio materiałem, ale poszerzająca grono znajomych, z którymi 5 min można podyskutować przez telefon o projekcie albumu a 55 min o ciekawszych rzeczach 🙂 Dziękuje!

[nggimages id=104 before=’ <br>’ after='</br> ’ ]

Brak komentarzy