Cześć!

Tu Łukasz i Szymon,

czyli dwóch fotografów ślubnych tworzących LMFOTO. Fajnie, że chcecie nas poznać lepiej. To dobry krok w wyborze swojego fotografa ślubnego.

LMFOTO to duet, który działa niezależnie. Dwóch kumpli, którzy od lat kumplują się też z branżą ślubną. Oboje lata temu zafascynowaliśmy się fotografią i uczyliśmy jej się wspólnie.

Jesteśmy totalnie inni, ale podobno właśnie to czyni z nas zgrany duet, który tworzymy od 2009 r.

Czy się spieramy? Jasne. Np. o to, jak ma wyglądać tekst „o nas” na stronie. Czy potrafimy wypracować kompromisy? Pewnie. Przykładem tego jest właśnie ten tekst ;).

Chcecie nas poznać? Przeczytajcie kilka słów o nas, a potem spotkajmy się na kawie, chociażby tej internetowej.

 

Szymon Nykiel, fotograf

O filozofii pracy, stylu i relacjach międzyludzkich

To, że jesteśmy tu gdzie jesteśmy, to zasługa naszego wyprawowanego stylu w połączeniu z filozofią pracy i podejściem do fotografii ślubnej. W branży uznaje się nas za reportażystów, ale całkiem dobrze radzimy sobie z portretem, krajobrazem a także z detalem. Taka uniwersalność jest potrzebna w reportażu ślubnym. Dobre oko i warsztat to jednak tylko połowa sukcesu.

Najważniejsze, by w pracy fotografa zdać sobie sprawę z tego, że to człowiek jest na pierwszym miejscu. Szybko zrozumieliśmy, że wszystko co robimy sprowadza się do tej najważniejszej prawdy – fotografujemy ludzi i robimy to dla ludzi. Najważniejsze, by obserwować, nie przeszkadzać a utrwalać chwile.

Ponad własne fotograficzne ego stawiamy człowieka. Dlatego czasami to prostsze zdjęcia, ale bardziej wartościowe z punktu widzenia pamiątki/wspomnienia, są tymi najcenniejszymi.

W naszej pracy najbardziej zależy nam na dobrym kontakcie z ludźmi, którzy rozumieją i szanują to co robimy. Czy to będzie ślub humanistyczny/kościelny/cywilny a wesele w stodole/remizie/pałacu – to jest dla nas drugorzędna sprawa.

Pary się czasami śmieją, że nie sprawiamy wrażenie tak fajnych, jak w rzeczywistości jest. Może po prostu czasem skupiamy się bardziej na pracy niż na brylowaniu wśród towarzystwa.

Historia LMFOTO (dość obszerna – dla wytrwałych 😉 )

Każda historia ma swój początek, dlatego zacznę od tego, że gdybym nie poznał Łukasza w szkole muzycznej, pewnie LM Foto nigdy by nie powstało.

Rodowód

Oboje pochodzimy z małego miasteczka położonego 30 km na południe od Krakowa – Dobczyc. Chociaż chodziliśmy do tej samej szkoły podstawowej, nasze drogi splotły się dopiero w okresie gimnazjum.

Szkoła

Chodziliśmy wspólnie do Szkoły Muzycznej. Potem, kilka dobrych lat, graliśmy w Orkiestrze Dętej, a następnie tworzyliśmy Big Band Dobczyce. W międzyczasie doszła jeszcze inna wspólna pasja – siatkówka, którą trenowaliśmy dość intensywnie przez 5-6 lat. Liczne kontuzje trochę pokrzyżowały nam sportową karierę. Wzrost miał tu też spory udział – w końcu zrozumieliśmy, że świetlanej przyszłości z tego nie będzie.

Pierwsze fascynacje aparatem

I tak gdzieś między bigbandem a siatkówką wspomniałem Łukaszowi, że kończą się wakacje (te najdłuższe, pomaturalne) i po 2 miesiącach ciężkiej  pracy fizycznej, w końcu udało mi się kupić lustrzankę cyfrową. Po jakimś czasie Łukasz pożyczył ją raz, drugi, piąty, więc delikatnie zasugerowałem mu, że może kupiłby sobie swoją z jakimś innym obiektywem, to byśmy sobie razem jakieś sesje urządzali.

Przyszły czasy studenckie, każdy grosz się liczył a umiejętności ale i potrzeby młodego fotografa rosły. Zaczęliśmy zastanawiać się co zrobić, by zarobić na nową lampę czy obiektyw.

Pierwsze zlecenia

Jak już wiecie, mieliśmy znajomości w kręgach muzycznych i postanowiliśmy je wykorzystać. Znajomy, który grał w zespole weselnym, polecił nas na nasze pierwsze zlecenie na reportaż ślubny. Był styczeń 2009 roku, gdy podpisaliśmy pierwszą umowę na reportaż ślubny we wrześniu 2009. Powoli zachłysnęliśmy się trendami, które w tej materii powoli docierały z zachodu. Ale jeszcze póki co, nie do Dobczyc, gdzie lokalne zakłady fotograficzne celowały w zdjęcia studyjne na tle kolumienki.

Łukasz, który studiował telekomunikację na AGH, dużo lepiej ogarniał (i nadal ogarnia) wszelkie kwestie techniczne – postawił więc naszą pierwszą stronę. Przez pierwsze 2 sezony działaliśmy razem na reportażach i sesjach – będąc wzajemnie dla siebie osłoną i minimalizując ryzyko. Cały czas uczyliśmy się podbijając sobie wzajemnie poprzeczkę (bo jak jeden zrobił kozackie zdjęcie, to drugi przecież nie mógł być gorszy).

Okres rozdzielenia… kalendarzy

W 2012 roku stwierdziliśmy, że rozdzielamy terminarz i każdy przyjmuje osobno pary. Dwa lata później, w 2014 roku, kiedy przeprowadziłem się do Tarnowa, rozdzieliliśmy się również w kwestii sesji plenerowych.